Nie może zabraknąć wpisu poświęconego metaforom wyrażonym w tytule naszego projektu. Zacznijmy od pierwszej z nich, czyli od efektu Bilbao.
Jak wspominaliśmy we wcześniejszym wpisie, nazwa wzięła się od hiszpańskiego miasta, w którym zrealizowano projekt kompleksowej rewitalizacji przestrzeni miejskiej zakładający stworzenie wielu nowych obiektów w tym dziś już sławnego, wyróżniającego się architektonicznie Muzeum Guggenheima, którego projekt opracował (st)architekt Frank Gehry.
Przyjmuje się, że w dużej mierze właśnie te inwestycje w fizyczną infrastrukturę kultury przyczyniły się do przekształcenia baskijskiego miasta w centrum kulturalne rozpoznawana na całym świcie. Utrzymuje się, że mierzalnymi społecznymi i ekonomicznymi efektami otwarcia Muzeum Guggenheima w 1997 r. były: (1) gwałtowny wzrost liczby turystów oraz zwiększenie udziału procentowego turystów zagranicznych, (2) wysoka stopa zwrotu inwestycji w muzeum, (3) dywersyfikacja źródeł przychodów muzeum, w tym odejście od finansowania ze środków publicznych; (4) istotny spadek stopy bezrobocia wywołany stworzeniem nowych miejsc pracy w muzeum oraz przedsiębiorstwach działających w jego otoczeniu, (5) stymulacja rozwoju przemysłów kultury; (6) audience development oraz wzrost zainteresowania kulturą wśród mieszkańców regionu.
Przykład Bilbao pokazuje, że działalność kulturalna oraz inwestycje w fizyczną infrastrukturę na jej potrzeby nie muszą wyłącznie generować kosztów: zamiast pochłaniać środki publiczne mogą nie tylko uniezależnić się od dotacji, ale wręcz przyczyniać się do powiększania ogólnego bogactwa stymulując wybrane gałęzie gospodarki.
Na pierwszy plan często wysuwa się mechanizm przyciągania turystów za pomocą spektakularnej architektury: turystów, którzy w innych okolicznościach po prostu do Bilbao by nie zawitali. Nie można jednak zapominać, że Bilbao znajduje się w skądinąd atrakcyjnym turystycznie kraju; być może zatem powinniśmy mówić nie o przyciąganiu turystów, ale o naginaniu istniejących wcześniej szlaków zwiedzania.
Wpływ muzeum na lokalną ekonomię nie ulega wątpliwości: według różnych szacunków rok rocznie lokalna gospodarka wzbogaca się o ponad 100 milionów USD. Przyjmuje się, że inwestycja w infrastrukturę kultury w Bilbao zwróciła się w przeciągu trzech lat. W okresie tym muzeum odwiedziło blisko 4 mln turystów. Wydali oni ok. 500 mln EUR, co zapewniło wpływy z podatków w wysokości 100 mln, która to kwota była wyższa od kosztów budowy samego muzeum.
Mówiąc o efekcie Bilbao nie sposób nie wspomnieć o dwóch problemach. Pierwszy dotyczy kłopotów z jego „replikacją”. Wielokrotnie podejmowano próby powtórzenia tego efektu (co nie powinno dziwić zważywszy na spektakularny sukces Bilbao), nie wydaje się jednak, by gdziekolwiek się to udało. Nie jesteśmy nawet pewni, co dokładnie zadecydowało o sukcesie samego Bilbao (a skoro nie wiemy, jaki jest mechanizm, to czy możemy mówić o istnieniu efektu?). Widać jednak wyraźnie pewien wzorzec, jeśli chodzi o samą narracje na temat efektu Bilbao. Każda innowacja jest skomplikowanym procesem, o którego szczegółach łatwo zapominamy. Tak też było w przypadku Bilbao: po szeregu iteracji i uproszczeń cała recepta na sukces à la Bilbao sprowadzona została do hasła „Wynajmij (st)architekta i zainwestuj w spektakularną architekturę!”. Przykłady działań według tego schematu znajdujemy na całym świecie: począwszy od Kalifornii, przez Abu Dhabi na Hong Kongu skończywszy.
Drugi problem dotyczy wątpliwego pozaekonomicznego wpływu inwestycji w infrastrukturę kultury. Część komentatorów kwestionuje fakt, jakoby Muzeum Guggenheima wywarło pozytywny wpływ na lokalną kulturę, czy aktywność społeczną mieszkańców. Zamiast tego w Bilbao mamy do czynienia z modelowym wręcz przypadkiem gentryfikacji. Stopniowo rozrastające się centrum Bilbao przyciąga turystów i konsumentów gotowych pozostawić znaczne kwoty w tamtejszych sklepach, jednak członkowie lokalnej społeczności są coraz bardziej marginalizowani, tak w sensie geograficznym, jak społecznym. Dotyczy to w szczególności lokalnych, oddolnych inicjatyw kulturalnych, których przedstawiciele muszą co rusz szukać dla swoich inicjatyw nowych miejc, nie mogąc liczyć na wsparcie ze strony lokalnych władz. Są to jednak kwestie, wokół których brak konsensusu (choćby dlatego, że głosy krytyki po części pochodzą od osób uważających się za marginalizowane). Niemniej jednak rozważając efekt Bilbao nie możemy zapominać o jego – potencjalnie przynajmniej – ciemnej stronie.