OiFP: instytucja kultury w błędnym kole?

28 września 2016

Motywem, który wysunął się na pierwszy plan podczas badań terenowych i wywiadów z interesariuszami i pracownikami Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku, są permanentne problemy tej NIK. Najbardziej widoczne są oczywiście kwestie ekonomiczne.

OiFP boryka się z ciągłymi problemami finansowymi, co wynika głównie z wysokich kosztów eksploatacji budynku. Wynikają one z jednej strony z wielkości budynku (projekt stworzył znany i ceniony w Polsce Marek Budzyński, twórcy m.in. gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego), z drugiej natomiast z rozwiązań technologicznych, jakie tutaj zastosowano. Główna scena opery stanowi jedną z najnowocześniejszych scen tego typu w Polsce. Utrzymanie gmachu o tak dużej kubaturze i z tak kosztownym sprzętem jest nie lada wyzwaniem dla osób zarządzających instytucją.

Jednak kosztowna architektura to nie jedyny powód, który sprawił, że do OiFP przylgnęła łatka instytucji przesadzonej. Dość często pojawiają się głosy krytyki, prezentujące OiFP jako modelowy przykład marnotrawstwa środków publicznych. W efekcie głównym wyzwaniem wizerunkowym, wobec którego stoi ekipa NIK jest ciągła walka o legitymizację społeczną prowadzonej działalności i usprawiedliwianie własnego istnienia. Nie pomaga w tym wszystkim fakt, że poprzedni dyrektor OiFP został pozbawiony stanowiska z powodu utraty płynności finansowej (choć prezentowano nam również inne interpretacje tej historii). Praca obecnej dyrekcji zmierza do zbilansowania instytucji. Jednak działania w warunkach stałego niedoboru odciskają niekiedy swoje piętno na strukturze oferty, a nieraz również na jakości poszczególnych przedstawień.

Problemy finansowe sprawiają, że OiFP w poszukiwaniu dodatkowych środków musi angażować się w szereg działań o charakterze komercyjnym i – nie ukrywajmy – bardzo odległych od sztuki wysokiej. Budynek przy ulicy Odeskiej przestał być jedynie siedzibą opery, a stał się popularną publiczną powierzchnią użytkową, wynajmowaną różnym podmiotom z regionu oraz z całej Polski. OiFP gości takie imprezy jak mistrzostwa w fitness i kulturystyce, zawody sztuk walki (MMA) czy Wschodni Kongres Gospodarczy. Faktem jest, że opera jest jednym z niewielu w okolicach Białegostoku miejscem o tak dużej powierzchni i kubaturze. Dodatkowo jej oferta obejmuje nie tyle samą przestrzeń, ale również usługi związane z wyposażeniem sceny. W tym kontekście droga aparatura sceniczna, ze wszystkimi światłami i efektami, staje się niemałym atutem. Dzięki temu OiFP jako przestrzeń do wynajęcia jest bezkonkurencyjny. Jednak takie wykorzystanie instytucji odchodzące od pierwotnych wizji budzi kontrowersje i dostarcza argumentów przeciwnikom instytucji.

Wokół OiFP toczy się wiele konfliktów. Na początku swojego istnienia inwestycja wzbudzała niepokój wśród mniejszych podmiotów kulturalnych, które bały, że OiFP wciągnie w swą „studnię grawitacyjną” wszystkie dostępne w mieście zasoby na kulturę. W okresie późniejszym punktem zapalnym był poprzedni dyrektor, a dokładniej jego bezkompromisowe i zabarwione paternalizmem podejście do propagowania kultury oraz budzące sprzeciw spektakularne pomysły sceniczne, które generowały znaczne koszty dla i tak już przeciążonej instytucji. W chwili obecnej NIK pad(ł)a ofiarą konfliktów politycznych. W zeszłym roku radni miejscy postanowili znacząco ograniczyć dotację finansową, skazując NIK na jeszcze większą zależność od środków wypracowanych przez siebie, czego efektem będzie jeszcze głębsza komercjalizacja oferty i być może pogorszenie jakości wystawianych przedstawień. Jest więc OiFP instytucją w błędnym kole: starającą się kreować gust i zapotrzebowanie na kulturę wysoką, a jednocześnie będącą zmuszoną do umasowienia i komercjalizacji, by walczyć o przetrwanie.

Sytuacja, w jakiej znajduje się obecna ekipa NIK jest nie do pozazdroszczenia. Ze wszystkich instytucji objętych badaniem, tylko ta musi zmagać się z nieprzychylnym klimatem politycznym: w pozostałych przypadkach instytucje mają zapewnioną co najmniej strefę komfortu i kredyt zaufania. Czy jednak OiFP mogła spełnić swoje obietnice i pokładane w niej nadzieje? Czy same parametry urbanistyczne są wystarczające, by uzasadnić tworzenie takiego obiektu? Nasze narzędzia nie pozwalają kompleksowo odpowiedzieć na tego typu pytania, ale możemy wskazać, że OiFP odniosła częściowy sukces przynajmniej na kilku polach.

Jeżeli mielibyśmy doszukiwać się śladów (czy może lepiej „namiastki”) efektu Bilbao to wskazać powinniśmy w pierwszym rzędzie na zmiany, jakie zaszły w bezpośrednim sąsiedztwie OiFP. Na zachód od NIK, już po jej otwarciu, powstał kompleks bloków mieszkalnych z powierzchnią przeznaczoną na wszelkiego rodzaju usługi. Wiele wskazuje na to, że jest to osiedle przeznaczone dla białostockiej wyższej klasy średniej. Znajdziemy tam prywatnego psychiatrę, gabinety odnowy biologicznej, klinikę medycyny estetycznej, restaurację sushi, biura prawnicze, doradców finansowych, galerię sztuki. Pytanie jednak, czy gentryfikacja to właśnie ten element efektu Bilbao, na którym najbardziej nam zależy.

Inną kwestią jest to, że OiFP świadczy wiele potrzebnych usług lokalnej społeczności. Pomimo ciągłych problemów z finansowaniem pod rządami obecnej dyrekcji NIK w znacznie większym stopniu otworzyła się na współpracę z podmiotami zewnętrznymi w postaci innych instytucji kultury, czy organizacji pozarządowych. Kilku respondentów niezależnie od siebie podkreślało, że OiFP stała się przestrzenią przyjazną dla wielu kulturotwórczych inicjatyw.

Wreszcie wspomnieć należy, że dla zwykłych mieszkańców gmach OiFP jest powodem do dumy, czymś, co wyróżnia Białystok na tle innych polskich miast i być może jest jednym z powodów, by wyleczyć się z kompleksu „Polski B”. Z drugiej strony, czy owa spektakularna chluba w postaci kosztochłonnej instytucji nie jest przypadkiem przejawem zjawiska zbliżonego do kultu Cargo?